czwartek, 18 października 2012

902 krawat, 902 dzień, 18/10/12



Dzień dobry! Z powodu deszczu i dachu zapomniałem o wypowiedzi pana premiera, że lepiej być spawaczem niż bezrobotnym politologiem. W dawnych czasach, czyli mojej młodości, wielu kolegów miało ojców politologów. Jeden z nich był nawet doradcą w KC*. Później okazało się, że to specjalista od balistyki, więc z tą pracą dla politologów nawet wtedy bywało różnie.
Moje towarzystwo wywodziło się głównie z rodzin inteligenckich, ale jeden z nas, tak samo jak my zwariowany i nieodpowiedzialny Tomek, miał ojca spawacza. Jego stary tak tyrał, że w ogóle nie trzeźwiał. Kiedyś siedzieliśmy u Tomka i robiliśmy to, co jego ojciec, czyli upijaliśmy. Koledzy grali w pokera, ja nie. Waliłem gorzałę i paliłem to i owo. W pewnym momencie udałem się do toalety, a tam nagle zza sedesu wyjrzał królik. „Taki młody, piję tak krótko i już mam zwidy deliryczne” - wydało mi się to straszną niesprawiedliwością. Jednak wiedziony desperacją sprawdziłem, nie będę wchodził w szczegóły co do sposobów, że królik reaguje ruchowo na bodźce zewnętrzne. Trochę uspokojony opuściłem łazienkę. Nagle w przedpokoju otworzyły się drzwi szafy. Wyszedł biały królik, za nim czarny, Kątem oka zobaczyłem jak przez kuchnię kica łaciaty. Udając, że ich nie widzę udałem się do pokoju. Koledzy zajęci oszukiwaniem przy grze nie zauważyli mojego przerażenia. Dla otrzeźwienia wypiłem ze dwa kieliszki i wyrzuciłem z siebie: - Widziałem króliki!
- Króliki mówisz? - powiedział Tomek i podmienił karty wykorzystując chwilowe zainteresowanie moją osobą. Z miną pokerzysty wyjaśnił: - Ojciec zrobi z nich pasztet.
Tyle wiem o spawaczach. Miłego dnia.

*Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (KC PZPR)

z cyklu: Ludzie, których spotkałem


(krawat:  St. Michael from Marks & Spencer)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz